|
Hej szanty moje szanty
Mój pierwszy kontakt z szantami. Heh - wspominam go miło aczkolwiek dziwnie. Moja kuzynka od lat jeździła na Mazury. Kiedyś w jakieś wakacje znalazłam u niej kasetę z szantami. Wtedy, jako 12 letnie dziecko nie wiedziałam nawet co to jest. Wzięłam kasetę, przesłuchałam raz, drugi, trzeci - boskie były to utworki. Najsłynniejsze - Gdzie ta keja, Morskie opowieści czy Samanta utkwiły mi dość mocno w pamięci. Jednak ta pierwsza miłość do szant była dosyć krótka, skończyła się razem z wakacjami.
Dużo, dużo później już w liceum pojechałam na obóz językowy na Pojezierze Pomorskie. Zbuntowana 17-latka spotkała drugą podobną do siebie. Magda, tak było jej na imię grała bosko na gitarze. Kiedyś wieczorem zaczęła grać Keję. Dwie iskierki zabłysły mi w oku. Do końca obozu codziennie wieczorem śpiewałyśmy sobie szanty. Dwie wycieczki nad morze zaczepiły w nas kotwice, przez 3 tygodnie żywiłyśmy się tylko pieśniami morza.
Jednak obóz się skończył, drugie zauroczenie szantami mijało ale po pół roku odezwała się Magda - przyjeżdża do Krakowa na Shanties. Cóż Kraków moje rodzinne miasto, grzechem nie iść. Trzy dni festiwalu minęło szybko, za szybko. Z Magdą kontakt się urwał :( jednak miłość do szant zakotwiczyła się w moim sercu na stałe. Zaczęłam kolekcjonować płyty, kasety. Trochę się tego nazbierało.
Na następne Shanties przyjechali z Wrocławia mój chłopak oraz koleżanka. Ten festiwal był chyba najlepszy na jakim byłam w Krakowie. Tak wspaniałej zabawy nigdy jeszcze nie było. Wspaniałe koncerty oraz późniejsza impreza hotelowa - tak nazwałam imprezę na którą zabrała nas Natalia, kuzynka jednego muzyka występującego ze swoim zespołem na festiwalu.
Po dwóch tygodniach byłam pierwszy raz we Wrocławiu na Festiwalu. Ta sama ekipa, boska zabawa, niepowtarzalna atmosfera, super repertuar. Nie ma o czym mówić w szantach się zakochałam. Słuchałam tego na okrągło.
Potem odkryłam IRC, #szanty. Super ludzie, niekończące się 'morskie opowieści', fajny klimacik. Co wieczór na kanale spotykamy się i gadamy. Coraz więcej "żeglarzy" odwiedza naszą 'wirtualną tawernę ;-)'. Jest naprawdę super. Mniej więcej od listopada zaczęliśmy odliczać dni do tego Festiwalu. Lekka monotonia wdarła się do życia gdy pewnego dnia - kumpel mówi, słuchaj zgłaszamy się do konkursu. Kolejna ekscytacja. Godziny słuchania szant w ich wykonaniu. Ehhh...już tylko 3 dni do Festiwalu.
Teraz czas na lekkie podsumowanie. Hmmm - nie będzie przesadą gdy napiszę, że szanty kolorują moje życie. Naprawdę dzięki nim moje życie jest naprawdę ciekawe. Wiecznie mnie czymś zaskakują.
walkiria
POWRÓT
|
|
Ostatnia aktualizacja 03/02/2003
|
|