Od Was


Parę słów...:-)


        "Szanty dopadły mnie za czasów wczesnej bardzo młodości. A trzeba wiedzieć, że z szantą to jak z ruskim bankiem - jak złapie to nie puści :-). I nie czepiajmy się merytorycznie "co to je szanta?", bo dyskusji na ten temat ho, ho a może i jeszcze trochę.W każdym bądź razie pierwszymi szantami, jakie zalęgły się w moim umyśle i od których zaczął się nałóg, były: "Gdzie tak keja" i "Złoty Smok" (i o ile "Keje" słychać często do dziś, to "Smoka" nie słyszałam od kilkunastu lat:( za to często to śpiewam sobie a muzom :-). Obie były wykonywane dawno, dawno temu przez harcerski zespół pieśni i dobrego wrażenia, nazwy już nie pomnę, na jakimś festiwalu - zamierzchłe czasy, więc i szczegóły się zatarły. Mijały lata, życie różnie się układało, a zakochanie w tej muzyce i wodzie wszelkiego rodzaju zostało i zapadało coraz bardziej w serce. Kilka lat temu miałam okazję trafić w wirtualny zakątek żeglarskiego towarzystwa (m.in. #zagle, IRC) i tam już zostałam ;-) wspaniali ludzie, przyjaciele, wiele dobrych chwil w moim życiu wiąże się z tym kawałkiem ludzkości.
        To właśnie oni są współwinni (palcem wytykać nie będę kto, kiedy, jak i dlaczego...) tego, że zaczęłam jeździć po kraju na spotkania z nimi, festiwale, koncerty większego i mniejszego kalibru (tu musi się odezwać patriotyzm lokalno-szczeciński - gdzie wprawdzie niewiele tego typu imprez szantowych, ale Tawerna Cutty Sark jest moim ulubionym miejscem w mieście, gdzie swego czasu studia popełniałam. polecam, tzn. tawernę szczecińską, nie studia :-)). Sąsiadów mam wyrozumiałych, jeśli już mowa o klimatach lokalnych. Nie wykazują żądzy mordu, kiedy zza ścian słyszą np. EKT, Mietek Folk albo Wodny Patrol w całej rozciągłości dźwiękowej. Znajomi do tej pory odżegnujący się od szant ("Bo to takie do ogniska, niee?..." :-)) zostali bezczelnie zarażeni tym wirusem. Zdarzało mi się grywać np. krrrrrrwawe sesje RPG, gdzie krasnolud tłukąc elfa styliskiem topora po głowie podśpiewywał sobie: "No i znów bijatyka, no!! Znów bijatyka, no! Biiiijatyka cały dzień!...." itd :-). Nie oszczędzona została też moja rodzina. Ojciec nagle nabrał ochoty sprzedania majątlu miejskiego i kupienia przyczepki campingowej nad morzem, jachtu i gitary. Pewnie latem spakuje plecak i zniknie nam na włóczęgę po wybrzeżu pewnie. No i najmłodsza siostra - dzisiaj czterolatka - usypiana przeze mnie do znudzenia w łóżeczku niemowlęcym "Kubańskim szlakiem", albo "Chlopcami z Botany Bay" (no co?! trzeba przeprowadzac indoktrynacje juz najmlodszychjednostek spolecznych, zeby wyrosly na dobrych obywateli:-)). Chodzi do przedszkola... W międzyczasie biega po domu, słuchając tego co produkuje mój sprzęt grający... A potem dostaję telefon od zaniepokojonej pani z przedszkola, która lękliwie oświadcza, że: "Gabrysia zamiast o kotku Puszku, wyśpiewuje o jakimś Barbarossie, co go kocha piekło, a boją się niebiosa, a potem proszę Pani, to o jakimś szkorbucie szczurach i smrodzie!!!..." Ba! Wyspiewuje - to małe piwo... Ona je tego uczy :-) Ha. Nauka nie poszła w las. Niech przekazuje nałóg szantowy dalej! A co!



Jayin

POWRÓT



 
Ostatnia aktualizacja 03/02/2003